W spółdzielni nic nie dzieje się przypadkiem – nawet dług na ponad 226 tysięcy złotych. Miasto Stołeczne Warszawa twierdzi, że mieszkańcy korzystają z działki jako parkingu bez umowy, więc wystawiło rachunek. Ale spokojnie – zarząd nie płaci. Bo przecież może się okazać, że… nie trzeba będzie.
Zamiast zapłacić i ewentualnie dochodzić zwrotu w sądzie, zarząd woli czekać. Na co? Na cud? Na zmianę prawa? A może na to, aż odsetki urosną do poziomu, który skutecznie pogrzebie budżet mieszkańców? Bo przecież nic tak nie buduje zaufania jak bierne obserwowanie, jak dług rośnie.
Co ciekawe, sąd już wydał prawomocny wyrok, że spółdzielnia ma zapłacić. Ale zarząd woli czekać na inny – ten, który potwierdzi ich wersję. Bo przecież logika jest prosta: jeśli rzeczywistość nie zgadza się z naszym stanowiskiem, to tym gorzej dla rzeczywistości.




