W spółdzielni nie ma miejsca na wątpliwości. Prawda jest jedna – i jakże wygodnie – zawsze po stronie zarządu. A kto ją głosi? Donośnym, aktorskim głosem Pan Mecenas, wspierany przez uśmiech Pani Mecenas, który potrafi rozbroić nawet najbardziej opornego członka spółdzielni. Gdyby klonowanie było legalne, mielibyśmy duet idealny: głos, który nie znosi sprzeciwu, i uśmiech, który nie potrzebuje argumentów.
Obsługa prawna? Oczywiście, że jest – i to jaka! Tyle że zamiast służyć mieszkańcom, służy zarządowi. Bo przecież kto inny miałby bronić uchwał, które sąd już raz uznał za niezgodne z prawem? Ale spokojnie – wystarczy nowa wersja, nowa czcionka, może inny tytuł – i voilà! Uchwała gotowa na kolejne walne.
Rada Nadzorcza? Czuwa. Ale nie nad tym, co trzeba. Bo przecież nie można dopuścić myśli, że ktoś mógłby chcieć zweryfikować „prawdy objawione”. To byłoby nie tylko niegrzeczne, ale wręcz niebezpieczne – dla porządku, dla harmonii, dla… interesów.



